martinoff martinoff
214
BLOG

"Fundusz" Petelińskiej daleki od FOZZ

martinoff martinoff Kultura Obserwuj notkę 0

Jako fan tanich książek przeglądałem w jednym z marketów przecenione książki, gdzie natrafiłem na „Fundusz”  M.M Petlińskiej. Krótkie streszczenie na końcu książki było wielce zachęcające: pieniądze z Funduszu FOZZ przyczyniły się do zawirowań na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych i prawie nie doprowadziły do rozpadu UE i wojny. Liczyłem, że dla wymagającego czytelnika, autorka przemyci parę ciekawych informacji pochodzących z jej śledztwa. Liczyłem, że może parę wątków poszło mi w zapomnienie i odświeżę sobie niektóre aspekty, a przy okazji popuszczę wodze fantazji i UE się rozpadnie. Liczyłem, że Petelińska to taka light wersja Gadowskiego albo blond włosa Sumlińskiego, gdzie czytelnik zaznajomiony z aferami bez trudu połapie się z dygresjach i odniesieniach do rzeczywistości. A zmiana nazwisk i miejsc ma służyć tylko zabezpieczeniu autora przez procesem z zniesławienie. Niestety w książce „Fundusz” nic takiego nie znalazłem. Odniesień do rzeczywistości nie ma prawie wcale. Są odniesienia do postaci, ale nie do mechanizmów malwersacji pieniędzy pochodzących z FOZZ. Nietrudno też odnieść wrażenie, że w pozytywnym świetle przedstawia autorka współczesnych polityków rządzących  ( wydanie książki było w 2013 r) i sympatii autorki do PO i antypatii do PiS. Ciężko przyszło autorce pochwalenie prof. Roszkowskiego, bo zaraz po słowach pochwalnych jest atak, że pochodzi z PiS. I  założę się, że jeśli autorka sięgnęła po jego książki to zorbiła to nastawieniem negatywnym do profesora tylko dlatego, że pochodzi z PiS. A zrobiła, aby może zaspokoić sumienie, że była obiektywna. No ale profesorowi Roszkowskiemu trzeba było dołożyć, choć akurat dziwne, że autorka sięgnęła do niego, a nie do innych osób, które dużo więcej zajmowały się sprawą FOZZ. Pewnie nie chciała z „oszołomów” robić autorytetów.

Brak sięgnięcia do badań „oszołomów” skutkuje tym, że nie ma w książce nic z odniesień do rzeczywistości, a o prawdziwej aferze FOZZ raczej autorka ma mgliste pojęcie.

Czysta fantazja wyolbrzymiona do granic absurdu, gdzie do polskiego premiera Riksa dzwoni  cała Europa pytając o zdanie i konsultuje z nim wszelkie decyzje ( w tym przypadku nie trudno o odniesienie do wspaniałego "plemiera" Tuska). Można by było przyjąć wersje mniej groźną, że autorka w niewielkim stopniu zapoznała się z dochodzeniem dziennikarzy w sprawie FOZZ i tylko sięgnęła do tej afery, aby popuścić wodze swojej fantazji. Ale mimochodem „Fundusz” jeszcze bardziej przyczynia się zagmatwania obrazu prawdziwej afery FOZZ i przekształceń polskiej transformacji. Wybiela złe postacie i zamiast przybliżyć czytelnikom aferę FOZZ, pokazać młodszym czytelników w sposób popularny, mechanizmy działania afery, sprawił, że aferzyści z FOZZ będą kojarzeni z patriotyzmem.

Oto bowiem głównym wątkiem książki jest wytransferowanie pieniędzy z FOZZ, nad którymi nikt nie panuje. Ale dwóch głównych bohaterów postanawia poczuć się patriotami i przenoszą ogromne pieniądze na tajne konta za granicą, aby, jak już się sytuacja w Polsce unormuje, wróciły one do kraju.

Niestety sytuacja się skomplikowała i pieniądze od razu nie wracają. Ale główny bohater, który poświęcił swoje życie osobiste dla Polski, bo przez 20 lat nie utrzymywał kontaktu z rodziną, nadal pomnaża pieniądze. Oczywiście nie dla siebie, tylko dla Polski. Pieniądze rosną do astronomicznej sumy 300 miliardów kiedy to bohater postanawia zachwiać rynkiem giełdowym w Polsce, aby potem przeznaczyć wszystkie pieniądze na fundusz rozwoju Polski. I nie tylko Polski, bo pieniędzy z FOZZ jest tak dużo, że dochodzi przez nie do wojny w Europie, a premier Wielkiej Brytanii dzwoni do Riksa z pretensjami, że w czasach kryzysu Polska się rozwija, a Wielka Brytania traci. ( czy to znowu odniesienie do zielonej wyspy Tuska?). Pieniędzy FOZZ jest tak dużo, że autorzy master-planu postanowili nawet podzielić się z Rosją, bo Rosja, jak wszyscy wiedzą, też była zamieszana  w prawdziwą aferę FOZZ ( i zamiast pokazania złych agentów rosyjskich mamy udobruchanych Rosjan którzy w ostateczności postanawiają podzielić się pieniędzmi z innymi, kiedy to cała kasa FOZZ znalazła się na ich kontach)  Przez te pieniądze z FOZZ Francja wysyła swoje myśliwce, aby zaatakowały Polskę, choć doprawdy ciężko się połapać w tym dlaczego, skoro główny wątek sporu toczył się między premierem Wielkiej Brytanii, a prezydentem Francji, a kanclerz Niemiec był pośrodku mając cały czas w pamięci winy Niemiec z czasów II wojny. Z tego wszystkiego wyszło, że na granicy francuzko-niemieckiej doszło do paru incydentów z udziałem wojska, a generalnie francuskie myśliwce leciały, aby zaatakować Polskę. Tylko za to, że Polska chciała, aby nie było rajów podatkowych w Europie. Sympatie polityczne autorki aż biją po oczach kiedy wychwala agenta Bolka.

Doprawdy dziwne, że mając takie poglądy autorka sięgnęła do afery FOZZ, aby napisać książkę. Przecież wiadomo, że ściganie aferzystów, tropienie szpiegów to domena prawicowych oszołomów, a sympatycy PO i plemiela Riksa nie interesują sie takimi tematami. To, że książka znalazła się w przecenie chyba dowodzi, że nie sprzedała się dobrze ( co cieszy), co by potwierdzało powyższa tezę. A że w internecie natrafiłem na jedną recenzje tej książki to postanowiłem ostrzec innych, aby nie dali się skusi na tanią książką :)

martinoff
O mnie martinoff

"Ja, walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi..."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura