martinoff martinoff
271
BLOG

Sukces Romney'a na Florydzie - czy aby na pewno?

martinoff martinoff Polityka Obserwuj notkę 0

Mitt Romneywygrał republikańskie prawybory na Florydzie znaczącą różnicą głosów ze swoim największym konkurentem Newtem Gingrichem. Czy 15 % przewaga wystarczy jednak na pokonanie obecnego prezydenta Obamę?

Wielu narzeka na Obamę, praktycznie wszyscy go krytykują, że nic nie robi w sprawie kryzysu, że podatki rosną, że bezrobocie nie maleje, że wreszcie na arenie międzynarodowej zawiódł wszystkich, przede wszystkim lewicę europejską, choćby za nie zlikwidowanie Guantanamo, które przecież obiecywał zamknąć. Właściwie to nie wiele zrobił ze swoich obietnic. Wydawać by się zatem mogło, że kandydat republikański ma pewne wygrane wybory.

Moim zdaniem nie ma nic bardziej mylnego...

Po pierwsze, Partia Republikańska jest wewnętrznie skłócona jak rzadko, kiedy. Kandydaci już nie spierają się, ale walczą ze sobą na śmierć i życie. Baa dla wielu z nich kandydat innej frakcji wydaje się gorszym rozwiązaniem niż obecny prezydent Obama.

Po drugie, Obamą prawie wszyscy są zawiedzeni. Prawie, nie znaczy, że wszyscy go chcą usunąć ze stanowiska. Reforma służby zdrowia i objecie programem ubezpieczeń znaczą część społeczeństwa, co dla wielu było zamachem na podstawowe zasadny na jakich opiera się USA, przysporzyło mu również wielu zwolenników. Co w porównaniu z obietnicami wycofania tych reform przez Rebulikanów praktycznie wskazuje im na kogo powinni głosować.

Po trzecie, kasa. Z Obamą może konkurować Romney pod tym względem. Sam dysponuje ogromnymi środkami finansowymi i może liczyć na wsparcie wielu firm. Ale to paradoksalnie jest jego największym balastem. W dobie kryzysu i obwiniania sektora finansowego za wszelkie zło, proponuje się Amerykanom na prezydenta czołowego przedstawiciela tego sektora, rzecznika wielkich korporacji. Obama wprawdzie niewiele zrobił, żeby obecny kryzys zażegnąć, ale wybór Romneya, jako typowego technokratę i bezdusznego ekonomisty, wydaję się jeszcze gorszym rozwiązaniem.

Dobry wynik Romneya, jest z pewnością jego sukcesem, ale nie koniecznie musi oznaczać, że zostanie on prezydentem. Na marginesie zdaniem „eksperta” od Amerykanistyki, Longina Pastusiaka, Romney reprezentuje umiarkowane skrzydło Partii Republikańskiej, co jest jego zaletą (zdaniem Pastusiaka), bo jak wiadomo, wygrywa ten, kto przekona do siebie środek sceny politycznej. Faktycznie, skoro mamy takich „ekspertów”, to nic dziwnego, że Polska, co chwile ma pretensje do USA, że nas ignorują w sprawie wiz. Z takimi „ekspertami” nie ma nawet co rozmawiać z USA, bo filozofia anglosaska jest zupełnie inna niż polska. Polska filozofia zakłada, bowiem, że skoro zgłosiliśmy się jako pierwsi do Iraku, to w nagrodę, bez żadnych dyskusji należy nam się zniesienie wiz. Jest to typowa logika petenta i poddanego - Poddany zrobił, co pan chciał, to podany chcieć teraz nagrodę. Otóż, logika anglosaska jest zupełnie inna. Zakłada ona, bowiem, że skoro Polska zgłosiła się sama do Iraku, to znaczy, że jej zależy na prowadzeniu wojny z terroryzmem. A jeśli ktoś oczekuję nagrodę za to, to według anglosaskich standardów o cenie rozmawia się przed transakcją ( przed wysłaniem żołnierzy), a nie po.

Przyponem jeszcze czytelnikom, że panująca w Polsce zasada, – że wybory wygrywa ten, kto przekona do siebie umiarkowanych wyborców z centrum wcale nie jest niepodważalna, że odwołam się do Georga W. Busha. Został on właśnie prezydentem nie dlatego, że zawalczył o środek, ale dlatego, że odwołał się do konserwatywnych wartości i wielu Amerykanów w ogóle poszło na wybory, żeby zagłosować na niego.

Decydujące starcie wśród republikańskich wyborców rozegra się w Super Wtorek, ale moim zdaniem jeśli Romney zdobędzie nominację, to Obama ma pewne wygranie wyborów.

Poza tym, Amerykanie bardzo rzadko zmieniają prezydenta w czasie jego 8 letniej kadencji. Trzeba być na prawdę nieudolnym, żeby będąc prezydentem przegrać wybory. A Obama wcale takie nie jest, wbrew niektórym opiniom.

martinoff
O mnie martinoff

"Ja, walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi..."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka